poniedziałek, 14 grudnia 2009

Zwinięte tory

Na wschód od Ustki można się przejść lub przejechać szlakiem zwiniętych torów. Poniżej kilka zdjęć z sobotniej przejażdżki.



 Pręgowane gniazdo szerszeni w starej brzozie.

 

 Trochę bardziej sympatyczna od szerszeni - ważka

 


Stare zarastające stawy nieopodal Wytowna. Kilka lat wcześniej widziałem tam ślady bobrów. Wtedy przypuszczałem, patrząc na zbyt wielkie jak na bobra wióry (według mnie) , że ktoś się bardzo nudził i tylko je symulował, podcinając grubą wierzbę w sposób podobny do tych gryzoni . Dopiero później przypomniałem sobie o bobrzych metodach ścinki i że nie wszystkie wióry mają rozmiary ich zębów.


 


Buczyna nad Słupią

Niedaleko od Ustki, a dokładniej przy pierwszej stacji kolejowej w stronę Słupska znajduje się rezerwat Buczyna Nad Słupią. Jakiś czas temu na popołudniowym spacerze zrobiłem tam kilka zdjęć. Pogoda tego dnia była parna i deszczowa, przez co ciemny bukowy las z gęstym leszczynowym podszytem sprawiał niemal tropikalne wrażenie.



Mchy zawsze wzbudzają moje zainteresowanie. Im więcej ich w lesie tym lepiej.



Na granicy rezerwatu znajduje się most kolejowy nad Słupią. Tradycyjnie takie miejsca przyciągają ludowych twórców, oddających swoje emocje w pełnych ekspresji, ale jednocześnie pierwotnej prostoty graffiti.



Widok z mostu na rzekę.



Niecierpek



Kolejowe nasypy to doskonałe siedlisko dla jaszczurek, jednocześnie łatwiej jest je tam wypatrzyć potencjalnym obserwatorom niż w gęstej trawie.



Kilkaset metrów od mostu można trafić na niewielkie torfowisko, gdzie wśród rozmaitych gatunków udało mi się wypatrzyć rosiczkę. Nie było to łatwe, ponieważ to bardzo niepozorna roślina, naprowadził mnie pęd kwiatowy wystający ponad torfowce i żurawiny. Na zdjęciu niestety poza kadrem. 



W drodze powrotnej wypatrzyłem jeszcze ropuchę, świadomej chyba, że całkiem nieźle się maskuje na tle kamieni i zardzewiałych, kolejowych śrub.


Z Godętowa do Gdyni

Tym razem czerwcowa, dwudniowa przechadzka z Godętowa do Gdyni. Pierwszy widok późnym popołudniem ze stoków Dąbrowej Góry w stronę północnego zachodu. Wieczór tego dnia okazał się bardzo ciekawy, oprócz jelenia i saren widzieliśmy także dwukrotnie borsuki, co mi nie zdarza się za często, biorąc pod uwagę moje okazjonalne obecnie wypady do lasu.



Gdzieś nad taką rzeczką mógłbym mieszkać, tutaj akurat Bolszewka, którą właśnie pokonywałem po zwalonym drzewie.



Pierwiosnka



Dla kamieni porosty są niczym broda dla ludzi, im ich więcej tym wydają się starsze. Oczywiście nie ma to nic wspólnego z rzeczywistością, ale za to duża ilość porostów jako dobrych bioindykatorów świadczy, że przynajmniej powietrze jest czyste.



Oprócz ciekawostek przyrodniczych lubię spotykać na swojej drodze ruiny starych gospodarstw. Czasem można wygrzebać wśród nich coś ciekawego z żelaza co nada się do przekucia.



Pod koniec dnia już niedaleko Gdyni spotkaliśmy wiekową sosnę na rozstaju polnych dróg. Zastanawiałem się jakich wydarzeń mogła być świadkiem

 

niedziela, 13 grudnia 2009

W lutym pod Ustką

Lutowa przechadzka pod Ustką okazała się o wiele ciekawsza niż się tego mogłem spodziewać.
Pierwsze interesujące spotkanie było z lisem. Miałem sporo szczęścia, że udało mi się zrobić mu zdjęcie z tak bliska, tym bardziej, że podszedłem go przypadkiem, idąc po śniegu od strony otwartego pola.



Parę lat temu na rzeczce Orzechówce pojawiły się bobry. Było dla mnie sporym zaskoczeniem, że mogę w takim miejscu obserwować ślady bytowania gatunku, który do tej pory wydawał się dosyć egzotyczny. Tym razem nie widziałem nic świeżego, ale jedno z dawniej ściętych drzew posłużyło mi pomocą przy przeprawie przez wezbrany roztopami strumień.



Z daleka obserwowałem kilka saren, by zorientować się po chwili, że dwie najdalsze z nich to właściwie jelenie. Oczywiście chciałem je podejść bliżej i spróbować zrobić jakieś zdjęcie, ale mimo korzystnego wiatru, słońca w plecy i osłony pagórka coś je wystraszyło i pobiegły do nadmorskiego lasu, zanim zdążyłem się zbliżyć. Kilkaset metrów dalej znalazłem tylko ich ślady.
Być może była to wina zająca, spłoszonego wcześniej, który pobiegł dokładnie w stronę jeleni.



Przynajmniej zrobiłem zdjęcie złotorostów na ściętej przez bobry topoli.



Kawałek dalej rzut okiem na leśno-polny krajobraz; aparat nie oddał niesamowitego, zimowego słońca, które przebłyskiwało chwilami przez chmury.



Na koniec niespodzianka - bielik; trochę się nawywijałem aparatem na maksymalnym powiększeniu żeby go złapać zanim odleci.