niedziela, 13 grudnia 2009

W lutym pod Ustką

Lutowa przechadzka pod Ustką okazała się o wiele ciekawsza niż się tego mogłem spodziewać.
Pierwsze interesujące spotkanie było z lisem. Miałem sporo szczęścia, że udało mi się zrobić mu zdjęcie z tak bliska, tym bardziej, że podszedłem go przypadkiem, idąc po śniegu od strony otwartego pola.



Parę lat temu na rzeczce Orzechówce pojawiły się bobry. Było dla mnie sporym zaskoczeniem, że mogę w takim miejscu obserwować ślady bytowania gatunku, który do tej pory wydawał się dosyć egzotyczny. Tym razem nie widziałem nic świeżego, ale jedno z dawniej ściętych drzew posłużyło mi pomocą przy przeprawie przez wezbrany roztopami strumień.



Z daleka obserwowałem kilka saren, by zorientować się po chwili, że dwie najdalsze z nich to właściwie jelenie. Oczywiście chciałem je podejść bliżej i spróbować zrobić jakieś zdjęcie, ale mimo korzystnego wiatru, słońca w plecy i osłony pagórka coś je wystraszyło i pobiegły do nadmorskiego lasu, zanim zdążyłem się zbliżyć. Kilkaset metrów dalej znalazłem tylko ich ślady.
Być może była to wina zająca, spłoszonego wcześniej, który pobiegł dokładnie w stronę jeleni.



Przynajmniej zrobiłem zdjęcie złotorostów na ściętej przez bobry topoli.



Kawałek dalej rzut okiem na leśno-polny krajobraz; aparat nie oddał niesamowitego, zimowego słońca, które przebłyskiwało chwilami przez chmury.



Na koniec niespodzianka - bielik; trochę się nawywijałem aparatem na maksymalnym powiększeniu żeby go złapać zanim odleci.


Brak komentarzy: